Wspomnienia o naszych okolicach

Za namową i przykładem Pani Basi Szczygielskiej zachęcamy do podzielenia się wspomnieniami, opowieściami, legendami, obecnych, byłych mieszkańców czy sympatyków gminy Zagrodno.


Drodzy młodzi czytelnicy i uczniowie poproście swoich rodziców lub dziadków o ciekawe historie, które następnie wyślijcie na adres biblioteki w Zagrodnie: gbpz@op.pl
Serdecznie zapraszamy i zachęcamy do udziału w wyzwaniu.


Jesteśmy przekonani, że wiele z Was zna ciekawe opowieści. Postarajmy się ocalić te wspomnienia od zapomnienia. Kto wie, może kiedyś uda nam się je opublikować w formie książki?

 

Oto wspomnienia Pani Basi: "Czas w którym oprócz pracy w ogrodzie,spacerów z koleżankami, z wnukami brałam udział w różnych warsztatach,zajęciach,spotkaniach np w grupie wspaniałych seniorów z terenu Lgd.partnerstwa kaczawskiego.Dużo rozmów,żartów,śpiewu.Bardzo lubię słuchać i opowiadać różne legendy,historie baśnie o naszych okolicach.Brakuje mi tego.Podsuwam panią z biblioteki pomysł,zacznijmy opowieści takie które kiedyś usłyszeliśmy od osób ,które tu zamieszkiwali lub się osiedlili.Mogą być to legendy,baśnie,historie prawdziwe.Szkoda aby zostały zapomniane.Mogę być pierwsza. Dawno ,może i nie tak dawno temu ,w Mdlikowicach, jeszcze wtedy Modelsdorf,wiosce bogatej miał swoją,,baorówkę" pewien zamożny gospodarz. Dbał o nie ,rozbudowywał.Cieszył się, że ma następcę i właśnie synowi chciał to wszystko zostawić.Aby ułatwić zwózkę plonów z pól,które od zabudowań gospodarczych dzielił wąwóz z biegnącą dołem drogą postanowił i nawet zaczął budowę wiadukty nad tym wąwozem.Niestety,wybuchła pierwsza wojna światowa.Gospodarza syn też został na nią powołany a że był bogaty więc wyruszył na koniu w pełnym rynsztunku.Jak to na wonie bywa,zaginął. Nie wiadomo kiedy,gdzie i jak.Rodzice czekali na jego powrót,wojna się zakończyła i o nim słuch zaginął.W tym czasie ,nocą ,zaczeły się na strychu rodzinnego domu hałasy,stukot końskich kopyt,rżenie konia,chrzęst oręża .Rano gospodarz odnajdywał siodło należące do zaginionego syna nie tam gdzie leżało wieczorem.Nie wiedział co robić,jak pomóc błąkającej się duszy syna.Nie pomogło wypisanie na tablicach upamiętniających żołnierzy i postawienia ich na cmentarzu.Wtedy ktoś doradził zrozpaczonemu ojcu aby to pamiątkowe siodło pociął na cztery części i każdą umieścił w rogach filarów wiaduktu,który zaczął budować.Tak zrobił.Od tego czasu ustały hałasy na strychu.Zdarzało się że wracający nocą z karczmy podchmieleni mężczyżni,spacerujące pary lub inni wędrowcy widzieli galopującego po moście konia z żołnierzem w siodle.Most długo służył starym i nowym gospodarzom,puki w polu pracowały konie.Teraz chociaż filary stoją,już nikt z niego nie korzysta.Jestem ciekawa gdzie teraz galopuje na koniu zaginiony żołnierz ,tym bardziej że i jego rodzinnego domu też nie ma.Tą legęnde ,opowiadała nam,dzieciom z PGR-u,łamaną polszczyzną,pani Klara W.Zapaniętałam ją tak dokładnie bo jako dziecko chodziłam pod tym wiaduktem codziennie do szkoły do Zagrodna.Zimą rano było jeszcze ciemno i bardzo się bałam że zobaczę tego galopującego ducha.Teraz ,ilekroć jadę jadę tamtędy przypomina mi się ta legenda i ten strach."


Licznik odwiedzin: 81239